(Unless otherwise stated, the copyright of the materials included belong to Jan Woreczko & Wadi.)
Sołtmany
Z Wiki.Meteoritica.pl
(Utworzył nową stronę „== Wreszcie mamy nowy polski spadek == W niedzielę płynęliśmy promem z wyspy Wolin do Świnoujścia, kiedy próbował się z nami skontaktować Andrzej Pilski. Po ...”) |
m (Zabezpieczył Sołtmany ([edit=autoconfirmed] (na zawsze) [move=autoconfirmed] (na zawsze))) |
Wersja z 09:59, 4 maj 2011
Wreszcie mamy nowy polski spadek
W niedzielę płynęliśmy promem z wyspy Wolin do Świnoujścia, kiedy próbował się z nami skontaktować Andrzej Pilski. Po południu w trakcie rodzinnego spotkania dodzwoniliśmy się do Andrzeja. Przekazał nam informację, że pod Giżyckiem spadł meteoryt. Było to w sobotę o godzinie 6.06 rano. Informacja sensacyjna, niespodziewana, news, który chciałby usłyszeć każdy miłośnik meteorytów. Po pierwszych ochach i achach Andrzej przeszedł do konkretów. Poprosił nas o pomoc i zapytał, czy moglibyśmy tam pojechać. Jego obowiązki zawodowe mu nie pozwoliły, a sprawa była niecierpiąca zwłoki.
Informacja spadła jak grom z jasnego nieba (meteoryt z jasnego nieba). Musieliśmy chwilę się zastanowić, bo byliśmy na drugim końcu Polski i mieliśmy poważne zobowiązania rodzinne! Do wieczora Andrzej zweryfikował informacje i przysłał zdjęcie okazu. Rzucił hasło: pakujcie się. W poniedziałek o 4 rano wyruszyliśmy do Giżycka.
O 9.00, kiedy byliśmy w Malborku, Andrzej poprosił, aby zajechać do Fromborka. Chcieliśmy ustalić szczegóły. Dostaliśmy zadanie: zebrać wszystkie możliwe informacje, relacje świadków, zrobić dokumentacje fotograficzną miejsca, okazów i pozyskać próbki do badań dla ośrodka we Wrocławiu, które pozwolą przeprowadzić proces klasyfikacji i rejestracji nowego polskiego meteorytu.. Mieliśmy też przygotować grunt do zakupu okazu do zbiorów Muzeum we Fromborku. I najważniejsze - podał nam kontakt do osoby, która wszystko koordynowała w Giżycku. Był to pan Roman Rzepka.
Przebijając się przez fatalne drogi ok. 14.30 dotarliśmy do Giżycka. Czekał na nas pan Roman i jego żona, którzy jako pierwsi byli na miejscu spadku. Zarekomendowali nas też właścicielce meteorytu. Po wstępnych ustaleniach, doprecyzowaniu informacji pojechaliśmy z panem Rzepką do gospodarstwa, gdzie spadł meteoryt.
Przyjęto nas bardzo miło. I wzięliśmy się do pracy. Przystąpiliśmy do czynności, o które prosił nas Andrzej. Spisaliśmy wstępnie relację, pozyskaliśmy próbki do badań, niestety było już za późno na robienie zdjęć. Rozmawialiśmy też z właścicielką meteorytu, jakie powinny być dalsze losy okazu – najwłaściwszym rozwiązaniem byłoby, aby trafił do kolekcji instytucjonalnej. Oczywiście była okazja porozmawiać o meteorytach o pasji, naukowych badaniach. Opowiedzieliśmy tez historię różnych polskich meteorytów. Daliśmy im też „Nieziemskie skarby”, książkę Andrzeja ze specjalna dedykacją. Ludzie okazali się przesympatyczni, nie pragnęli też rozgłosu medialnego. Zapytaliśmy, czy możemy dnia następnego przyjechać i zrobić zdjęcia.
Kiedy my jedliśmy kolację u państwa Rzepków, Andrzej już kontaktował się z profesorem Tadeuszem Przylibskim, który miał przeprowadzić badania. Jednym słowem, cały czas byliśmy w kontakcie z Andrzejem.
Zjawiliśmy się w gospodarstwie rano we wtorek. Rozmawialiśmy jeszcze o okolicznościach spadku i sfotografowaliśmy okaz, miejsce spadku, w asyście gospodarzy zrobiliśmy rekonesans wokoło budynku gospodarczego, w który meteoryt uderzył. W południe pożegnaliśmy życzliwych gospodarzy. Najwyraźniej byli już zmęczeni sytuacją. My tez nie chcieliśmy nadużywać zaufania. Wpadliśmy jeszcze do Giżycka, aby wreszcie coś normalnie zjeść i w deszczu i śniegu ruszyliśmy do Warszawy.
Przeżyliśmy kosmiczną przygodę. Znaleźliśmy się w miejscu i czasie, o którym zawsze marzyliśmy. A historia tego meteorytu dopiero się zaczyna.