(Unless otherwise stated, the copyright of the materials included belong to Jan Woreczko & Wadi.)
Muszyna 1958
Z Wiki.Meteoritica.pl
Polskie UFO?
22 grudnia 1958 roku (poniedziałek) ok. godz. 15 w Muszynie w powiecie nowosądeckim, dr Stanisław Kowalczewski sfotografował dziwny obiekt, który na zdjęciu wyglądał jak UFO! Analizą zdjęcia i relacji świadka zajęli się prof. Włodzimierz Zonn[1] i Jerzy Pokrzywnicki. Niecodzienne zjawisko zostało zinterpretowane przez Pokrzywnickiego, jako prawdopodobny bolid. Fotografia ta ukazała się w prasie codziennej, m.in. w: Stolicy i Życiu Warszawy.
Interpretacja Pokrzywnickiego (1959, Urania) (pisownia oryginalna[2]):
Pokrzywnicki (1959, Urania)
O zjawisku obserwowanym 22 grudnia 1958 r. w Muszynie Dnia 22 grudnia 1958 r. o godzinie 15 p. dr Stanisław Kowalczewski z Warszawy, bawiąc w miejscowości Muszyna (uzdrowisko nad Popradem koło Krynicy), był świadkiem następującego zjawiska, którego szczegóły zaczerpnąłem częściowo z prasy, a częściowo z ust samego świadka zjawiska. Dr Kowalczewski zafrapowany oryginalnym zabarwieniem nieba od strony południowej, pragnął jego widok utrwalić na kliszy, robiąc zdjęcie z okna swego mieszkania w Muszynie. Nim nacisnął na migawkę, ujrzał jak chmura nad górą zabarwiła się nagle na żółtawy, wpadający w pomarańczowy kolor. Barwa ta objęła następnie wyższe pasma chmur, a więc przesunęła się od dołu — ku górze. Natychmiast po tym, spoza tej chmury „wysunęła się“ (raczej ukazała się; przyp. mój) świecąca „Tarcza“ (właściwie tylko jakaś część Tarczy, przyp. mój), którą obserwator przyjął w pierwszej chwili za Słońce (w. rysunek). O swym błędzie przekonał się jednak niezwłocznie po tym, ponieważ Słońce znajdowało się znacznie bardziej na zachód. Po zrobieniu zdjęcia dr K. zszedł natychmiast ze swego mieszkania na II p. i spojrzał na niebo, lecz niczego na nim niezwykłego nie zauważył. Nic w tym dziwnego, jakaś szara chmurka na którą mógł paść wzrok dr K. — nie mogła zwrócić na siebie jego szczególnej uwagi. Nasza chmurka mogła trwać nawet dość długo na niebie, rozpraszając się powoli w atmosferze i nie wywołując u nikogo zainteresowania. Po wywołaniu kliszy dr K. dojrzał na niej ku swemu zdziwieniu dwie plamy: jedną dolną ciemniejszą i drugą słabszą u góry. Zdjęcie zostało wykonane aparatem niemieckim „Werra“ o obiektywie siły światła 2,8 i ogniskowej 50 mm. Migawka — 1/50 sek. Błona „Agfa“ Izopan JSS o czułości 21 din. Klisza została poddana ekspertyzie fachowców fotografów. Można z niej sądzić, że dolna plamka odzwierciedla zjawisko rzeczywiste, gdy natomiast górna jest wynikiem albo załamania światła w samym aparacie, bądź odbiciem na chmurach dolnej plamy. Reprodukowane na 2 str. okładki zdjęcie (udzielone mi przez p. dr Kowalczewskiego) było opublikowane w niektórych czasopismach, (np. nr nr 37 i 40 „Życia Warszawy“) między innymi z uwagą, że figurująca na zdjęciu plama przypomina „do złudzenia“ wizerunek tzw. „latających talerzy“. Nie chcę się wdawać w rozważania zagadnienia tych „talerzy“ czy też podobnych utworów i ich realności, zauważę tylko, że w naszym wypadku wielkość uwidocznionej na kliszy plamy czy chmurki (wielkość, której ocena jest zależna od jej odległości) może być oceniana na co najmniej 100 z górą metrów Zresztą widać na kliszy, jak rąbek dolnej plamy przesłania nieco od dołu chmurka, a więc nasza plama leży prawdopodobnie gdzieś dość daleko, w każdym razie poza tą woalującą chmurką. Uwaga ta nasuwa się przy porównaniu możliwej wielkości tzw. „latających talerzy“ z rozmiarami naszej plamy. Dalej, jeśli skojarzymy przesuwający się błyskawicznie od dołu ku górze blask w chmurach z „wyskakującym“ zza tych chmur kawałkiem „świecącej Tarczy“ i z ukazaniem się na kliszy ciemnej „plamy“ (takie skojarzenie wydaje się logiczne), to wynika poważna wątpliwość, czy te zjawiska mogły być wynikiem przelotu jakiegoś tak dużego stałego przedmiotu, gdybyśmy nawet mogli uważać, że leciał on od dołu ku górze. Ograniczę się do powyższych uwag na temat „talerzowej“ hipotezy i postaram się wyjaśnić przebieg zjawiska i jego genezę, w sposób bardziej naturalny. Wiemy, że ciało meteorytyczne przenikając do niższych warstw atmosfery, rozżarza się na powierzchni i świeci bardzo jasnym blaskiem, nieraz wielokrotnie przewyższającym jasność Księżyca w pełni. W miarę swego lotu rozżarzona jego powierzchnia jest „zdmuchiwana“ i rozprasza się w atmosferze. Jeśli takie ciało posiada stosunkowo niewielką masę, „spala się“ całkowicie w atmosferze, dając z czasem spadek pyłu, zwanego „pyłem meteorowym“. Jeśli natomiast kosmolit posiada większą masę tak, iż nie zdąży rozpylić się całkowicie w atmosferze w czasie swego lotu, to część jego masy może spaść na ziemię w postaci bryłek i brył, które nazywamy „meteorytami“. W końcowym stadium swego lotu w t. zw. „strefie zahamowania“, kosmolity dają nieraz jasne efekty świetlne, szczególnie intensywne jeśli masa kosmolitu jest stosunkowo duża. Pozostawiają one po sobie chmury pyłowe, które w zależności od swej masy (i innych warunków) pozostają dłużej lub krócej widoczne: w ciemnej postaci na tle dziennego nieba, lub w postaci jasnej w nocy, o ile są oświetlone z boku przez Księżyc lub Słońce, gdy jego promienie sięgają jeszcze wyższych warstw atmosfery, gdzie powstała chmura. Jeśli chodzi o bolidy dzienne, to np. w miejscu zniknięcia meteorytu „Staroje Boryskino“[3] (chondryt węglisty o dużej zawartości grafitu; spadł 20. IV. 1930 o g. 13) ukazał się obłoczek „dymu“. Podobny obłoczek powstał w strefie zahamowania meteorytu Kuźniecowa[4] (spadł około g. 17—18, 26 maja 1932). Takich przykładów możnaby przytoczyć więcej. Podobno jeden z fotografów zauważył na kliszy, jak gdyby jakieś drobne przesunięcie się chmurki w czasie zdjęcia (1/50 sek.). O ile taki fakt miał istotnie miejsce, nie przeczy to zupełnie hipotezie chmurki pyłowej, ponieważ jej materia w chwili „wybuchu“ bolidu może mieć bardzo różne i duże prędkości. Wydaje się, że właśnie mamy w naszym wypadku do czynienia ze zjawiskiem bardzo jasnego bolidu, chociażby z tego powodu, że dr Kowalczewski uległ złudzeniu, iż część widocznej przez niego „Tarczy“ to było Słońce — a więc bolid musiał być bardzo jasny. W wyniku rozpadu bolidu powstała chmura pyłowa. Można dalej zauważyć, że wydłużony z zachodu na wschód kształt chmurki mógłby nasuwać przypuszczenie lotu bolidu z zachodu na wschód, który to kierunek jest charakterystyczny dla większych meteorytów; jednak z równym powodzeniem możnaby sądzić, że ten kierunek był odwrotny, ze wschodu na zachód. Supozycja ta upadłaby, gdyby przyjąć, że to co odbiło się na kliszy jest tylko częścią chmurki pyłowej, której pozostała część została zasłonięta chmurami. Barwa jej czarna nie oddaje również jej barwy rzeczywistej — była ona prawdopodobnie szara, lub ciemno szara. Rozważmy jeszcze inną możliwość. Na dzień 22 grudnia przypada maksimum potoku meteorytów t. zw. Ursyd, których radiant (α = 15h 32m i δ = +83°) leży w okolicy gwiazdy ε UMa, a więc w nigdy nie zachodzącej pod naszymi szerokościami konstelacji Małej Niedźwiedzicy.[5] Potok ten zaliczany do potoków „młodych“, wiążą z kometą Tuttle’a. Gdybyśmy przypuścili, że nasz bolid pochodził właśnie z tego potoku, musielibyśmy przyjąć, że biegł on z północy na południe. Wówczas oświetlenie chmur przesuwające się stopniowo od dołu ku górze możnaby wytłumaczyć odbiciem lotu bolidu w chmurach, a więc kierunek przesuwania się tego oświetlenia byłby odwrotny do kierunku rzeczywistego biegu bolidu. Podobnemu złudzeniu uległa większość obserwatorów spadku meteorytu pod Łowiczem (spadł 12 marca 1935, parę minut przed g. 1 w nocy), którzy kierunek jego lotu przy zachmurzonym niebie podawali zgodnie „z zachodu na wschód“, gdy tymczasem rzeczywisty niewątpliwie stwierdzony kierunek lotu tego kosmolitu był ze wschodu na zachód.[6] Uwadze komentatorów zjawiska uszła ciemna smuga pionowa widoczna na zdjęciu w prawej górnej części fotografii. Przyjmując hipotezę lotu bolidu z północy na południe, można ją zinterpretować jako odbicie lub cień w chmurach smugi pyłowej, którą pozostawił za sobą bolid. Przy pewnym układzie chmur mogła się odbić tylko część tej smugi. Oczywiście nie znając dokładnie rozkładu chmur, ich wysokości i gęstości, trudno w tej kwestii i innych związanych z lotem bolidu, wypowiedzieć się ostatecznie. Wróćmy jeszcze do zjawisk świetlnych zaobserwowanych przez p. dr K. „Wysuwanie się“ spoza chmur części jasnej „Tarczy“ nie mogło być ze względu na jego krótkotrwałość, stwierdzone przez obserwatora. To co widział obserwator było po prostu częścią „głowy“ bolidu chwilą przed jego stadium końcowym, lub też w momencie jego rozpadu — na zaobserwowanie którego pozwoliła luka w chmurach. Bolid rozpadł się na pograniczu pomiędzy tą luką a chmurami, które go częściowo zasłoniły. Chmurka powstała w miejscu, gdzie ukazała się „Tarcza“. Powyższe rozważania na temat kierunku lotu bolidu utrzymane w granicach rozsądnego prawdopodobieństwa, nie wykluczają innego jeszcze kierunku tego lotu, mianowicie: z południa na północ lub kierunków zbliżonych. W tym wypadku przesuwające się od dołu ku górze oświetlenie chmur, moglibyśmy wytłumaczyć przeświecaniem bolidu przez cienką warstwę chmur w końcowej fazie jego lotu. Jak widzimy z tych wszystkich rozważań, kierunek lotu bolidu nie może być z pewnością ustalony. Osobiście jednak uważam, że najprawdopodobniejszy kierunek był z północy na południe. Jeśli przyjmiemy hipotezę bolidu, to mogą tu być zasadniczo dwie ewentualności: albo był to „zwykły“ bolid, tylko bardzo jasny, którego materia rozproszyła się całkowicie w atmosferze, albo druga możliwość: że był to „superbolid“, a więc bolid, z którego mogły wypaść meteoryty. Tu musimy zauważyć, że strefa zahamowania i zgaśnięcia zwykłych bolidów leży bardzo wysoko. Nie znam takich bolidów, u których ta strefa leżałaby poniżej trzydziestukilku km. A więc, był to jakiś bolid zupełnie wyjątkowy, albo też wysokość punktu jego rozpadu znajdowała się conajmniej na tej wysokości. Jeśli natomiast przyjmiemy, że nasz bolid był „superbolidem“ tj. bolidem roniącym meteoryty, to stosunkowo nieduża (nie mniejsza jednak od 3—4 km) wysokość chmurki, dałaby się wyjaśnić z punktu widzenia meteorytyki, ponieważ znamy wypadek (meteoryt Homestead[7]), gdy wysokość rozpadku meteorytu wynosiła tylko 3,7 km (inne rozpadały się na różnych wysokościach). Jeszcze parę słów na temat braku zjawisk akustycznych, które towarzyszą bardzo często wielkim bolidom i spadkowi meteorytów. Otóż znamy szereg wypadków takich spadków bez silniejszych zjawisk akustycznych, np. „wystrzałów“. Np. przy spadku meteorytu Pawłodar[8] (spadł 23 maja 1938 r., około godz. 13) zarejestrowano tylko silny szum, przy spadku meteorytu Cmień (sierpień 1858 r.)[9] tylko silny gwizd itd. W obu wypadkach i wielu innych, nie zanotowano silniejszych zjawisk akustycznych w dalszych okolicach od miejsca spadku meteorytów. Dalej, przy spadku niektórych meteorytów, zanotowano istnienie tzw. „strefy ciszy“, gdzie dźwięki słyszane gdzieindziej, nawet dalej od miejsca spadku, nie dały się zauważyć. Wreszcie w wypadku naszego bolidu różnego rodzaju dźwięki, które doszły do Muszyny dopiero po pewnym czasie, mogły, jeśli miały istotnie miejsce, przejść nie zauważone, szczególnie jeśli były stosunkowo mało intensywne. W wyniku tych wszystkich rozważań możemy przyjąć w granicach rozsądnego prawdopodobieństwa, że zjawisko zarejestrowane przez dr K. w Muszynie było bolidem, który rozpadł się na wysokości nie niższej od 3—4 km. Hipotetyczny zasadniczy kierunek jego lotu, mógł być z północy lub kierunków zbliżonych. Rozpad bolidu dal chmurkę pyłową i mógł dać spadek meteorytu lub meteorytów. Byłoby rzeczą wskazaną, aby opisanym zjawiskiem, które powstała właściwie nad terenem Czechosłowacji, zainteresowali się nasi koledzy astronomowie i miłośnicy astronomii tego kraju.
|
Argumentacja Pokrzywnickiego jest dosyć zawiła, obarczona subiektywnym widzeniem zagadnienia poprzez pryzmat „własnych, meteorytowych zainteresowań” i mało przekonywająca. Co tak naprawdę sfotografował dr Stanisław Kowalczewski zimą 1958 roku, trudno dziś rozstrzygnąć?
Artykuły prasowe
Artykuły prasowe o bolidzie
Lokalizacja
(M) Muszyna
* W 2018 roku Google zmieniło zasady działania apletu, mapa może wyświetlać się niepoprawnie (pomaga Ctrl+F5); więcej → Szablon:GEMap-MyWiki
Bibliografia
- Nowicki Czesław, (1959), 22 grudnia nad Muszyną…, Życie Warszawy, nr 37 (12 lutego 1959).
- Nowicki Czesław, (1959), Fachowcy zabierają głos. Fotografia zjawiska nad Muszyną jest autentyczna, Życie Warszawy, nr 40 (15/16 lutego 1959).
- Nowicki Czesław, (1959), Naukowcy stawiają hipotezę. Meteor – nad Muszyną?, Życie Warszawy, nr 46 (22/23 lutego 1959).
- Pokrzywnicki Jerzy, (1959), O zjawisku obserwowanym 22 grudnia 1958 r. w Muszynie, Urania, 4, 1959, s. 142-145.[10] Plik DjvU.
- Pokrzywnicki Jerzy, (1960), O bolidach obserwowanych nad Polską, Acta Geophys. Polon., vol. VIII, nr 3, 1960, s. 224-257, (s. 247, 248).[11] Plik DjVuŹródło: Wiki.Meteoritica.pl.
- Życie Radomskie, (1959), Naukowcy stawiają hipotezę. Meteor – nad Muszyną?, nr 47 (24 lutego 1959), s. 1, 4. Plik rLib.
Przypisy
Zobacz również
- meteoryt Łowicz
Linki zewnętrzne
- woreczko.pl – Elipsa rozrzutu (Strewn field, strewnfield, distribution ellipse) ● Obserwowane spadki meteorytów (Meteorite falls)
- Wikipedia – Muszyna
- Wikipedia – Włodzimierz Zonn
Co jeszcze na stronę? (What else to supplement?) (poszukać, uzupełnić …) |
- Życie Warszawy